Ta historia mogłaby wydarzyć się gdziekolwiek. Ale wydarzyła się na Kubie. W Hawanie gdzie podobnie jak na całym świecie rodzice odprowadzają codziennie rano swoje pociechy do szkoły, ciesząc się z ich sukcesów i martwiąc porażkami.
I pewnie byśmy jej nie poznali, gdyby nie fakt, że w podróżach kochamy sytuacje gdy nie trzeba się nigdzie spieszyć, nikt nie pogania bo… to Ty jesteś Panem swojego czasu i Ty decydujesz co, gdzie i kiedy. To dzięki temu można spokojnie chłonąć miejsce,w które trafiamy uczyć się go i odkrywać wciąż nowe detale.
W Hawanie mieszkaliśmy u Maćka Lopeza przy San Rafael skąd wszędzie jest blisko – na Stare Miasto czy Malecon czy też do fajnych knajpek.
Codziennie rano gdy wszyscy smacznie spali wychodziłem na samą górę i obserwowałem budzącą się ze snu stolicę Kuby.
Później razem szliśmy na zakupy czyli świeże bułki, pomidory, ogórki z pobliskiego małego targowiska ale… na szczęście był czas żeby powędrować po okolicy i zobaczyć czym żyje o poranku Hawana
Spis treści:
Prosta historia o miłości
Zobaczyłem to już pierwszego dnia. Plac a na nim kilka pustych ławek. Obok znajduje się budka ETECSA – kubańskiej sieci telefonii komórkowej, która sprzedaje też internet. To tutaj i obok na placyku przesiadują wieczorami spragnieni kontaktu ze światem. Ale rano… na placu jest pusto, kompletnie. Słońce wygrzewa puste ławki.
I wszystko jest takie zwyczajne, kubańskie, zniszczone. Jednak około 7.30 na jednej z ławek siadał ojciec z synem.
Nie była to zwykła rozmowa. Mężczyzna dbał o to czy syn spakował przybory, książki, zeszyty, piórnik, śniadanie. W jego oczach widać było troskę, wręcz czułość. Było na tyle zaskakujące, że odruchowo chwyciłem aparat ciesząc się, że mam założonego Zeiss Batis, który przy klatce APSC daje prawie 130 mm ogniskowej.
Jakież było moje zdziwienie gdy sytuacja powtórzyła się następnego dnia i kolejnego. Codziennie ta sama ławka, ten sam rytuał, ta sama czułość. Zacząłem uważniej obserwować poranną drogę do szkoły podstawowej. I okazało się, że to nie wyjątek. Rytuał powtarzał się. Jednak każdy celebrował kontakt, wspólną drogę i rozmowę do szkoły po swojemu.
Kuba prawdziwa miłość
Ostatniego dnia pobytu w Hawanie gdy nieco spóźniony wpadłem na plac i patrzę, że ławki są puste posmutniałem. Ale w drodze do szkoły, ukradkiem widzę – SĄ
Ojciec obejmował ramieniem syna przed szkołą. Był wyraźnie wzruszony jakby to był jego pierwszy dzień a przecież nie był.
Bo to jest miłość. Taka, o której nie mówi się za wiele. Ona po prostu jest, pojawia się wraz z pojawieniem się dziecka na świecie i nigdy nie przemija.
Kuba, prawdziwa miłość Przypadek czy norma?
Uważniej zaczęliśmy przyglądać się jak budzi się Hawana. Czy to wyjątek? Czy norma. I zaczął się budować taki oto obrazek.
Dzieci ciągną w kierunku szkoły uliczkami, które dawno nie widziały porządnej farby i pędzla. Słońce łagodnie oświetla ich drogę i nawet poranne kapanie z nieba nie jest w stanie zakłócić tej sielanki.
Pieszo, rikszą, samochodem. Najważniejsze, że razem.
Co ciekawe przed szkołą znajduje się cafeteria czyli kawiarenka, gdzie dorośli mogą wypić swoją poranną kawę za 1-3 peso a dzieci śniadanie. Więc chyba nie jedzą w domu.
W szkole rozgrywają się też wzruszające sceny gdy rodzice odprowadzają swoje pociechy, machają na pożegnanie i ukradkiem ocierają łezkę z oka.
Kuba prawdziwa miłość – gdzie my w tym wszystkim jesteśmy?
Wracamy szybko myślami do kraju. Poranek w większości domów gdzie są dzieci szkolne pewnie podobny. Pobudka, toaleta, śniadanie, samochód, autobus, tramwaj. Pęd. Dziecko zapatrzone w swoją komórkę, starzy podobnie sprawdzają co na fejsie, poczcie etc. Mało mówią bo jakoś się nie klei. Każdy myśli co dzisiaj, jak robota.
I dopada refleksja. Przecież to już było. Biednie ale radośnie, gdy wszyscy mieli czas dla siebie, potrafili godzinami gadać. Tak było w PRL. Bo Kuba to taka podróż w czasie i przestrzeni. W kilkanaście godzin przenosimy się w lata osiemdziesiąte XX wieku. Kuba zaczęła się zmieniać. Lat jednak nie da się nadrobić w chwilę. I oby oni nie utracili tego co mają.
Izolacja komunistycznego kraju ma jednak i dobre strony. Na pewno są nimi relacje między ludźmi, uśmiech, radość, której doświadczaliśmy w rozmowie czy też zaczepiając ludzi na ulicy. Jest też miłość – taka najzwyklejsza miłość ojca do syna, matki do córki. Miłość, która gdy się ją obserwuje po prostu wzrusza.
Dlatego gdy jesteś w podróży nie spiesz się. Daj sobie czas. Patrz co się dzieje wokół, żeby nie umknęło Ci najpiękniejsze.
Jeśli spodobał Ci się ten tekst udostępnij go, może spodoba się innym. Pod postem znajdziesz wszystkie guziki mediów społecznościowych. Jeśli zechcesz zostawić lajka lub komentarz sprawisz nam radość. Dorota i Jarek
Lubisz takie teksty, związane z emocjonalną otoczką podróży? To zajrzyj jeszcze tutaj: Choroba z podróży? Już to masz i nawet o tym nie wiesz.
Fajny tekst warto przeczytać.
Piękna sentymentalna podróż do krainy dzieciństwa
Piękna historia. Podróżując na ta wyspę m.in dla tego klimatu też to zauważyłam życie się wolniej toczy rodziny bliżej siebie. Jednak to się też kończy coraz wiecej pojawia się Internetu i telefonów
Taka kolej rzeczy. Więc warto zobaczyć póki jeszcze to życie toczy się wolniej
Biorę Euro , czy mam wymienic na cup czy Cuc ? Lece za tydzien !
Na cuc, to jest waluta dla turystów. Chociaż teraz tez nie ma problemu żeby turyści płacili w cup. W wielu miejscach są podane dwie ceny w cuc i w cup.
W cuc łatwiej się przelicza.
Miłego wyjazdu✈️
Szalone Walizki jeszcze jedno pytanko ! gdzie wymieniac ? Bedziemy mieszkac w hotelu Varedero
Marzenna Hauser Medrek my wymienialiśmy na lotnisku w Havanie. Był najlepszy kurs 1€-1.20 cuc
W Varadero tez pewnie nie będzie problemu.
Kuba jest taka jak Polska lat 60-70 ale nie jest rajem dla kubańczyków, bardzo cieżko się im żyje z wypłat w CUP, życie toczy się wolniej i jest miejsce na miłość. Ps. u nas też kiedyś były mundurki i rodzice nas odprowadzali
[…] Kuba – prawdziwa miłość, historia z fotografii […]