Spis treści:
Garden Route – najbardziej urokliwa droga RPA
W Republice Południowej Afryki jak ruszać w drogę to tylko malowniczą Garden Route. To ulubione miejsce twórców reklam najlepszych światowych marek samochodowych… i babonsów.
Byliśmy ostrzegani by uważać na pawiany. Wyjeżdżaliśmy z Przylądka Dobrej Nadziei i kierowaliśmy się w stronę naszego pierwszego przystanku jakim było Hermanus. Babonsy czyli pawiany, żyją na wolności i spacerują często wzdłuż dróg. Na szczęście zapominalskim, którym ostrzeżenia uleciały z głowy, przypominają o tym znaki drogowe. Na własne oczy mogliśmy zobaczyć zachowanie lokalesów w kontakcie z pawianem.
Miejscowi, którzy zatrzymali się na chwilę na przydrożnym parkingu natychmiast gdy zobaczyli spacerującego po murku pawiana, weszli do samochodu, zamknęli okna i zablokowali drzwi. Pawiany w poszukiwaniu jedzenia potrafią być mocno natarczywe a czasem wręcz niebezpieczne. Lepiej nie ryzykować i omijać je szerokim łukiem.
Garden Route – droga do Hermanus
Hermanus to dość leniwie żyjące afrykanerskie miasteczko. Można by rzec, że dość luksusowe i malownicze. Jednak w lipcu Hermanus ożywa. Do października, a nawet listopada zjeżdżają tu tłumy by z miejscowych klifów lub wynajętych łodzi motorowych podziwiać tłumnie spływające tutaj wieloryby – walenie baskijskie.
Poza sezonem podziwiania wielorybów, niewiele jest tu do roboty, ale naprawdę warto zatrzymać się choć na parę godzin, by odwiedzić maleńkie lokalne knajpki gdzie na drugie śniadanie można spróbować typowo francuski quiche z karmelizowaną cebulą, ostrym serem i konfiturą figową. Obłędne zestawienie. Mniam…
Hermanus i jego okolice słyną też ze znakomitych miodów w różnych smakach i odmianach, w tym również z wszelkiej maści wyrobów z pyłku pszczelego oraz innych pszczelich produktów.
Betty’s Bay w RPA – kolejna kolonia pingwinów
Gdy wjedziecie na Garden Route, niedaleko, bo około 100-u kilometrów dalej warto zjechać do Betty’s Bay – zatoki, w której znajduje się druga kolonia południowoafrykańskich pingwinów przylądkowych.
Co cenne, jest to na tyle odległe od Cape Town miejsce, że turystów jest jak na lekarstwo i można cieszyć się z obcowania z pingwinami przylądkowymi praktycznie twarzą w twarz.
Kolonia jest zdecydowanie liczniejsza niż ta na Przylądku Dobrej Nadziei. Cieszy się dużą swobodą ale jest równie pilnie chroniona przez przedstawicieli rządu Republiki Południowej Afryki.
Przylądek Agulhas – styk dwóch oceanów w RPA
W drodze do Knysna, przylądek Igielny lub inaczej Agulhas, mieliśmy w planie jako punkt obowiązkowy. Umowny styk dwóch Oceanów – Atlantyckiego i Indyjskiego, niezbyt lubiane przez marynarzy miejsce niebezpiecznej wody. To najdalej na południe wysunięty punkt Afryki. Dalej jest już tylko Antarktyda. Dorotka marzyła o tym miejscu całe życie.
Do Knysna i Plettenberg Bay
Do Knysna mieliśmy prawie 400 km. W sumie na warunki RPA żadna odległość, ale jednak trzeba było ją pokonać. Dojechaliśmy wieczorem wraz z zachodem słońca i mogliśmy się przekonać dlaczego miasteczko położone malowniczo nad laguną jest uważane za jedno z piękniejszych w RPA. Plaże, rozlewiska oceaniczne, w których żerują koniki morskie, laguna, uroczy Waterfront, gdzie wieczorem warto wybrać się na kolację z widokiem na port. Stąd niedaleko jest do Plettenberg Bay, kolejnego nadoceanicznego miasta, z szerokimi piaszczystymi plażami, knajpkami. Praktycznie w każdym z nich można znaleźć bazy nurkowe, ofertę nurkowania z rekinami, wyprawy motorówką na podziwianie fok i słoni morskich.
Chociaż tak naprawdę Ocean na krańcu Afryki jest wyjątkowo kapryśny. Przez cały pobyt w RPA próbowałem zanurkować z fokami. Codziennie otrzymywałem komunikat, że stan Oceanu jest zły, zbyt silna fala, widoczność słaba, wiatr. Generalnie fatalnie, mimo środka lata. W końcu udało się ale nurkowania nie mogę zaliczyć do udanych. Kolejna słaba widoczność, baaaaardzo zimna woda, jak w Polsce na przełomie października i listopada. Tyle że u nas nurkujemy w suchych skafandrach a przecież nie wezmę suchego gdy limit bagażu to 23 kg !!!.
Rezerwat Boltierskop
W drodze powrotnej do Cape Town mieliśmy plan zobaczyć rezerwaty dzikich zwierząt. Niedaleko Mossel Bay na powierzchni kilkudziesięciu tysięcy hektarów znajduje się jeden z nich – rezerwat Boltierskop. Podobnych rezerwatów w Republice Południowej Afryki jest więcej i dobrze, że powstają, ponieważ chronią ginące gatunki zwierząt, szczególnie słoni i nosorożców, które na wolności w starciu z kłusownikami nie miałyby szans.
Rezerwat ma swoją stronę na Facebooku:
Jak owce zatrzymały Prezydenta Republiki Południowej Afryki.
Chyba najbardziej intrygujące zdarzenie mieliśmy w drodze powrotnej do Cape Town, prawie na końcu Garden Route. Spokojnie podróżujemy, nagle na drogę wchodzi stado owiec. A na nie niemal wpada kolumna samochodów wiozących Prezydenta Republiki Południowej Afryki
My w tym czasie zrobiliśmy serię zdjęć kolumnie oraz panom z ochrony, oni oczywiście nam, pozdrowiliśmy się i pojechaliśmy dalej. Widać było luz, bez jakiegokolwiek spięcia. Południowoafrykańskie słońce chyba dobrze wpływa na ludzi 🙂
Stellenbosch – raj smakoszy wina
Chyba najlepszym pomysłem podczas planowania przez Dorotkę wyprawy było zostawienie sobie na koniec, wizyty w Stellenbosch. To region winny, do którego przewieziono w okresie europejskiego osadnictwa wiele szczepów znakomitych odmian winorośli. Jednak zmyślni mieszkańcy wypracowali z nich swoje gatunki, smaki i odmiany w tym również musujących win, które idealnie pasują do potraw i klimatu.
Chyba najbardziej nam odpowiadającym z uwagi na lekkość i dopasowanie do temperatur i klimatu okazało się białe Chenin Blanc. Ale o gustach nie ma co dyskutować. Każdy ma swoje.
Jednak jak nam się wydaje, wszyscy którzy RPA odwiedzili, zostawiają tutaj cząstkę swojego serca, by zawsze po nie wracać. Jeśli czujesz, że to Twoje miejsce przeczytaj również tekst
[…] RPA – Garden Route, […]