Spis treści:
Stolica Nowej Zelandii
Nazwa miasta pochodzi od tytułu zwycięzcy bitwy pod Waterloo – księcia Wellington. W języku maoryskim znaczy też Wielki Port Tara. Ale najciekawsza wydaje się ostatnia nazwa będąca efektem rozwoju przemysłu filmowego i sukcesu Petera Jacksona z Władcą Pierścieni. To Wellywood będące połączeniem nazw Wellington i Hollywood.
Na początek mała ciekawostka. Wellington to najdalej na południe wysunięta stolica świata ale co ciekawa to dopiero trzecie pod względem wielkości miasto Nowej Zelandii. Z Polski lecąc w odwrotnym kierunku czyli przez USA podróż tutaj zajęła nam ponad 30 godzin.
Historia Wellington
Pierwszymi osadnikami na tym terenie były polinezyjskie plemiona Tara i Tautoki. Europejczycy zaczęli się osiedlać się dopiero w 1839. roku wraz z przybyciem załogi statku New Zealand Company. Dopiero w 1865 roku miasto zostało stolicą kraju. Wcześniej znajdowała się ona w Auckland. Jednak przeniesiono ją do Wellington ze względu na ogromne znaczenie portu morskiego i odkrycie złóż złota na sąsiedniej wyspie południowej. W 1893 roku, w stolicy nadano prawa wyborcze kobietom dzięki czemu Nowa Zelandia stała się pierwszym na świecie krajem, który dopuścił Panie do udziału w głosowaniach.
Te Papa Tongarewa – Muzeum Nowej Zelandii
Średnio lubimy Muzea bo kojarzą się z nudnymi ekspozycjami. Ale Te Papa to nie jest zwykłe muzeum. To niezwykłe muzeum interaktywne, w którym nie sposób się nudzić. Ma pięć pięter i na każdym znajdziecie coś ciekawego. Muzeum wciąż się zmienia więc czasem tak jak my można trafić na zamknięte ekspozycje z symulacją trzęsienia ziemi lub historii naturalnej. Obydwie wystawy mają być ponownie czynne w 2019 roku.
Muzeum szczyci się okazami trzech gigantycznych kałamarnic, gatunku, którego wielkość w naturze dochodzi do 500 kg a długość do kilkunastu metrów. Na wystawie widać jej zakonserwowane macki…
oraz równie gigantyczne zęby.
Na jednym z pięter znajdziecie przepiękne wystawy poświęcone nowozelandzkiej przyrodzie, maoryskiemu osadnictwu a także łodziom używanym przez polinezyjskie plemiona do poruszania się pomiędzy wyspami.
I co najważniejsze – zwiedzanie Te Papa Tongarewa jest zupełnie darmowe. Lepszej zachęty nie trzeba. Na dole polecamy bardzo ciekawy sklep z pamiątkami, które są wykonywane w Nowej Zelandii – żadnej chińszczyzny.
Polskie ślady w Nowej Zelandii
Jakie było nasze zaskoczenie gdy najpierw na ścianie muru na Waterfront zobaczyliśmy tablicę upamiętniającą polskie dzieci, które przybyły do Nowej Zelandii w czasie II wojny światowej. Te same dzieci, które wyszły z armią gen. Andersa, ich ślady znaleźliśmy w Iranie o czym mogliście przeczytać w naszym poście Dulab – cmentarz polski w Teheranie. W Muzeum Te Papa jest wystawa poświęcona tym samym dzieciom, które najpierw przez Iran, Indie, Australię trafiły do Nowej Zelandii. Do kraju, który dał im dach nad głową i stał się ich nową ojczyzną.
Dzielnica Miramar i Weta Workshop – centrum przemysłu filmowego
Od późnych lat 80-ych Nowozelandczycy rozwijali swoją fascynację X muzą. Ale dopiero sukcesy serii „Władca Pierścieni” czy film King Kong sprawiły, że stolica Nowej Zelandii Wellington zyskała miano Wellywood. Jedna z dzielnic Wellington – słynny już Miramar to siedziba największych, nowozelandzkich firm produkcyjnych a o największej z największych możecie przeczytać w naszych poście Filmowa Nowa Zelandia czyli gdzie powstawał Władca Pierścieni.
Waterfront
Wellington to miasto portowe z ogromną, dobrze osłoniętą zatoką. Jak wcześniej pisaliśmy, właśnie z powodu tego szybko rozwijającego się portu, władze Nowej Zelandii zdecydowały się przenieść stolicę z Auckland do Wellington.
Nabrzeże to centrum życia i rozrywki miasta ale też najpopularniejsze miejsce spotkań i uprawiania sportu. Mimo, że nie tak ciepłe jak izraelski Tel Aviv to trochę przypominało nam to bajecznie położone miasto.
Cuba Street
Jeśli w jakimś miejscu Wellington nagle zobaczycie np. ławki ubrane we włóczkowe skarpetki to możecie być pewni, że jesteście na Cuba Street.
To wyjątkowe miejsce spotkań, życia i twórczości nowozelandzkiej bohemy. Ulica została tak nazwana na część statku wczesnych osadników z 1840 roku. W północnej, wyżej położonej części ulicy znajdziecie pracownie, lokale zajmowane przez artystów tworzących w tej części miasta. Wszędzie znajdują się nawiązania do Kuby, Fidela Castro. Kolorystyka i klimat oczywiście w karaibskim klimacie.
Bardziej znany jest północy szczyt ulicy, pełen knajpek, restauracji choć nie tylko. W latach 70-ych w tej części przecinała się ulica „czerwonych latarń” gdzie można było na każdym rogu spotkać prostytutki, kluby ze striptisem czy bary dla gejów. Pozostałości tamtych czasów są jednak już prawie niewidoczne.
Komunikacja
Zacznijmy od lotniska. Po wyjściu z samolotu w Wellington zwróćcie uwagę na lokalny smaczek. Orzeł z Władcy Pierścieni, kierowany przez Gandalfa i zawieszony pod sufitem. To pokazuje jak bardzo filmowy jest to kraj i jak mocno zakorzeniona jest w nim saga o małych Hobbitach. Ale wracając do tematu, jeśli chcecie dostać się z lotniska do centrum to opcji jest kilka:
- Uber do centrum to koszt około 65 PLN, wówczas musicie wyjść do specjalnej, niebieskiej tablicy, gdzie zatrzymuje się Uber. Wskaże Wam ją każdy z obsługi,
- Autobus do centrum Wellington to koszt 12 dolarów nowozelandzkich czyli jakieś 32 PLN,
Rachunek jest prosty. Jeśli jest Was więcej, Uber opłaca się bardziej.
Gdzie spać w Wellington?
W Wellington znajdziecie nocleg na każdą kieszeń. Wystarczy wbić poszukiwaną ofertę w Booking.com lub poszukać czegoś na AirbNb. Co jednak bardzo ciekawe, w stolicy Nowej Zelandii zauważyliśmy mnóstwo hoteli uszytych na miarę dla backpakersów, naprawdę dobrze położonych i z dobrymi cenami.
Booking.comMy chyba już za starzy jesteśmy na takie zabawy więc wybraliśmy Trinity Hotel. Dobrze położony, bardzo blisko Waterfront jak również wspomnianej Cuba Street.
Pokoje nie są zbyt wielkie ale jest czysto, są lodówki,winda, na dole śniadaniownia więc naprawdę spoko. Możecie go zobaczyć lub zarezerwować pod tym linkiem.
Czego warto spróbować?
W Wellington traficie oczywiście na typowo brytyjską kuchnię bo wspólna korona zobowiązuje. Ale jeśli szukacie odmiany to na pewno ją znajdziecie. Wybór lokali i kuchni może nie jest tak duży jak w Azji ale na pewno traficie na burgerownie, tureckiego kebaba, niezłe sandwiche w nowozelandzkiej odmianie, w porze lunchu bardzo popularne jest sushi, które osobiście polecamy.
I to nas absolutnie nie dziwi bo ryby są wszędzie dookoła więc grzechem byłoby nie korzystać. O dziwo knajpki z sushi są jednymi z najkrócej otwartych. Po 17-ej wszystkie mają wywieszone tabliczki CLOSED. Wieczorem pozostają już tylko restauracje. Jeśli dysponujecie mniejszym budżetem warto zrobić zakupy w dużym markecie, gdzie wybór jest spory a można też dostać naprawdę smaczne, robione na miejscu sałaty.
No i oczywiście nowozelandzkie wino. Polecamy spróbować jednego z najlepszych na świecie Savignoun Blanc. Jeśli lubicie wino, będziecie zachwyceni.
Miasto kurort
Nieprzypadkowo Wellington zajmuje 12 miejsce na liście miast pod względem jakości życia, wg badań prowadzonych w 2007 roku przez firmę Mercer. Tutaj żyje najwięcej zamożnych i wykształconych nowozelandczyków.
Ich styl życia, radość, dbałość o siebie i zdrowie budziły nasze najlepsze skojarzenia z izraelskim, dużo oczywiście cieplejszym Tel Avivem. Rano ale i w ciągu dnia na deptaku ciągnącym się wzdłuż nabrzeża zobaczycie mnóstwo osób biegających, jeżdżących na rowerach, deskach i innym sprzęcie.
Waterfront to również ulubione miejsce spacerów, gdzie znaleźć można sporo knajpek z piwem i winem, posiedzieć na trawie. Tylko w centrum znajdziecie wysoką zabudowę. Poza centrum dominują niskie domki, kamienice, czasem w wiktorańskim stylu. Dużo jest zieleni co w Nowej Zelandii wydaje się zrozumiałe.
Ale największy pozytyw to niewiarygodna czystość. Praktycznie nie ma śmieci na ulicach czy w parkach. Ale nic dziwnego. Za wyrzucanie śmieci w miejscu niedozwolonym grozi mandat w wysokości 400 dolarów nowozelandzkich. Za wyprowadzenie psa w miejscu do tego nieprzeznaczonym do 1000 dolarów. Ale poza tym panuje ogromny luz i różnorodność widoczna w zachowaniu, ubiorze, również ludzi spieszących do pracy.
I co ciekawe i niech Was nie zdziwi. Niezależnie od pogody nowozelandczycy chyba kochają chodzić boso. Taki mają styl :).
Byłam miesiąc i często wracam wspomnieniami.E.
Jest do czego. My też dobrze wspominamy. Pozdrowienia
[…] Wellington ma też wiele innych zalet, o których pisaliśmy chociażby w tym poście: 10 faktów o Wellington w Nowej Zelandii, które warto wiedzieć. […]