Spis treści:
Gruzja i jej słynna trasa – historia i teraźniejszość
Gruzińska Droga Wojenna to jeden z najpiękniejszych i najważniejszych szlaków biegnących przez Gruzję. Przecina Wielki Kaukaz łącząc Tbilisi z Władykaukazem w Osetii Północnej. Sama w sobie bywa trudna bo często zatłoczona ale… to jakie prezentuje widoki jest bezcenne.
W naszym planie podróży po Gruzji – ta trasa stanowiła jeden z najważniejszych punktów. Naczytaliśmy się o niej mnóstwo, sporo obejrzeliśmy też filmów. Więc obowiązkowo musieliśmy przejechać całość i sprawdzić osobiście czy to co piszą to fakt.
Gruzińska Droga Wojenna i jej związki z Polakami
Ta trasa znana była już w czasach starożytnych. Armie rzymska, perska i mongolska a także kupcy wykorzystywali ją by przedostać się z Azji do Europy i z powrotem. W czasie panowania monarchii gruzińskiej szlak był mocno ufortyfikowany a ślady tych fortyfikacji możemy podziwiać do dziś. Gdy na początku XIX wieku przyłączono Gruzję do Rosji tym większa była potrzeba utrzymania komunikacji z nowymi terenami. Przebudowana została droga przez Wąwóz Darialski gdzie obecnie znajduje się przejście między Gruzją a Rosją. Droga była przejezdna cały rok i kursowały po niej wozy pocztowe zabierające do 20 pasażerów
W drugiej połowie XIX wieku rozpoczęto kolejną przebudowę, którą nadzorował Polak – inż. Bolesław Statkowski. Właśnie po tej przebudowie mającej na celu jej poszerzenie i wzmocnienie, trasę zaczęto nazywać Gruzińską Drogą Wojenną.
Trasa ma 208 kilometrów długości, a w najwyższy punkcie na Przełęczy Krzyżowej biegnie na wysokości 2379 m.n.p.m.
Ruszamy z Tbilisi na Kaukaz
W końcu ruszamy Gruzińską Drogą Wojenną do Kazbegi a dalej do Doliny Truso. Bardzo nas ciekawiło co zobaczymy i jak wypadnie porównanie rzeczywistości z wyobrażeniem. Pierwszy odcinek tuż za Tbilisi to najzwyklejsza, momentami zatłoczona droga z wieloma śladami sowieckiej myśli budowlanej. Ale wiemy, że już niebawem zobaczymy pierwszy z ważnych punktów na tej trasie.
Twierdza Ananuri
Twierdza Ananuri leży zaledwie godzinę drogi od Tbilisi i jest pierwszym ważnym miejscem, w którym warto zatrzymać się na Gruzińskiej Drodze Wojennej. Nie tylko warto a wręcz trzeba. Twierdza od zawsze należała do rodu Aragwi, który panował na tych terenach od XIII wieku. Była świadkiem wielu bitew. Wiele razy palona i niszczona. Później znowu odbudowywana, piękniała. Największa i najpiękniejsza wieża to Szeupowari, która została dobudowana w XVII wieku.
Więcej o najważniejszej fortecy na tej trasie przeczytacie w tekście: Twierdza Ananuri – perła Gruzińskiej Drogi Wojennej.
Punkt widokowy w Gudauri i Przełęcz Krzyżowa
Ruszamy dalej, coraz wyżej na Przełęcz Krzyżową – najpiękniejsze miejsce na tej trasie i dalej do Gudauri gdzie o ironio losu znajduje się Pomnik Przyjaźni Rosyjsko-Gruzińskiej.
Warto powiedzieć, że Gruzini nigdy nie wylewali w naszej obecności żalu wobec Rosjan za okupację Osetii Południowej. Zdecydowanie adresat jest zawsze ten sam – Putin. A Rosjanie uwielbiają odwiedzać Gruzję, gdzie czują się bardzo dobrze. Chociaż regularne blokady na połączenia lotnicze z Rosji do Gruzji to utrudniają.
Ale wracając do Gruzińskiej Drogi Wojennej i Gudauri to widoki jakie tam zobaczyliśmy odebrały mowę.
Z jednej strony pionowe skały a obok rozległe łąki, na których Azerowie wypasają owce. Latem, z uwagi na sprzyjające warunki, to ulubione miejsce miłośników paraglajtów. Jednak Gudauri to przed wszystkim słynny kurort narciarski i zimą opanowują go narciarze.
A wspomniane wcześniej stada owiec służą Azerom do przeżycia bo przy drogach można spotkać informacje o możliwości zamówienia i spróbowania baraniny lub jagnięciny halal. Oczywiście za opłatą.
Stepancminda czyli Kazbegi
Gruzińska Droga Wojenna kończy się właśnie tutaj dla większości podróżujących po Gruzji. Dawne Kazbegi a dziś po gruzińsku Stepancminda to niewielkie, zatłoczone przygraniczne miasto, przez które codziennie jadą tabuny TIRów w kierunku i z Rosji. Położone jest na wysokości 1750 m.n.p.m i tak naprawdę jest głównym miastem przygotowawczym dla osób wybierających się na Górę Kazbek.
Nazwa miasto pochodzi od św. Szczepana, który na tej trasie zbudował pierwszy erem do poboru opłat za przejazd szlakiem nazywam później Gruzińską Drogą Wojenna. Nazwa Kazbegi miała zaś upamiętniać Gabriela Kazbegiego, który pomógł stłumić antyrosyjską rewolucją. A że źle się to kojarzyło, w 2006 roku wrócono do pierwotnej nazwy.
W Kazbegi zatrzymaliśmy się u Nino a ich Guest House to Archil and Nino Gigauri Guest House. Jest czysto, smacznie karmią a do tego bardzo gościnna atmosfera. Ocena 9,3 na 10 punktów Bookinga nie wzięła się z znikąd :). Jeśli chcecie się u nich zatrzymać, możecie zrobić rezerwację przez ten link na Booking.com.
Hotel Rooms
W Stepancminda jest też alternatywa dla osób szukających odrobiny luksusu. To Hotel Rooms górujący na zboczu nad miastem. Dzięki temu położeniu hotel ma panoramę na Kazukaz, górę Kazbek i klasztor Gergeti, którego nic nie przesłoni. Stoi bokiem do Wielkiego Kaukazu a pokoje z widokiem na góry są o 100 % droższe od tych po przeciwnej stronie. Ceny wahają się do 100 do 200 dolarów za dobę.
Jeśli nie macie czasu, z kasą jednak nie za dobrze to do Hotel Rooms warto wpaść chociażby na dobry obiad, którego ceny nie odbiegają znacząco od tych w mieście. Ich barszcz ukraiński jest boski, nie mówiąc o deserach.
A widok na góry jest wyjątkowo piękny.
Ale w Stepancminda jest więcej możliwości wyboru miejsca do spania.
Monastyr Cminda Sameba zwany Gergeti
Wiele osób, które nie wybierają się na górę Kazbek przyjeżdża do Stepancminda na trekkingi lub żeby zobaczyć jeden z najsłynniejszych i najczęściej fotografowanych monastyrów w Gruzji czyli klasztor Gergeti. Jego gruzińska nazwa to Cminda Sameba. Zbudowany w XIV wieku klasztor jest wciąż oblegany przez tłumy turystów o czym mogliśmy się osobiście przekonać.
Jeszcze parę lat temu do klasztoru biegła szutrowa droga, która w czasie deszczu była tak rozjeżdżona, że samochody z napędem na cztery koła miewały problemy z dojazdem. Gruzini położyli więc asfalt do Gergeti. U jednych wywołało to zachwyt a u innych oburzenie.
Do Cminda Sameba można dotrzeć na trzy sposoby. Jeden to trzygodzinna piesza wycieczka, którą jako, że kochamy piesze wyprawy polecamy każdemu. Drugi to wyprawy konne.
My jednak byliśmy w Gruzji za krótko, więc skorzystaliśmy z drugiego rozwiązania czyli pojechaliśmy z naszymi przewodnikami z Georgia Adventure Club bo następna w kolejce do odwiedzenia tego dnia była Dolina Truso. A to już magiczne miejsce, na które potrzebowaliśmy sporo czasu. Po drodze zaliczyliśmy oczywiście atrakcje w postaci stad koni i krów mających w nosie samochody i nie chcących ustąpić miejsca :).
W Gergeti trafiliśmy na przepiękną pogodę, mogliśmy zobaczyć sam klasztor, który przez wieki oprócz funkcji religijnych pełnił rolę kryjówki w chwili zagrożenia dla relikwii z Mcchety. Klasztor zbudowany jest na tym samym rodzaju skał co góra Kazbek, powstałych z law trachitowych.
Jeśli macie czas, zatrzymajcie się tu na dłuższą chwilę by podziwiać piękną panoramę Kaukazu i samej góry Kazbek.
Góra Kazbek
To jeden z najwyższych szczytów Kaukazu, który wznosi się na 5033,8 m n.p.m. To drzemiący wulkan, którego ostatnie erupcje miały miejsce około 6 tys. lat temu. Do dziś na północnym zboczu widoczne są wyziewy gorących gazów. Z góry spływają liczne lodowce, które mają łączną powierzchnię 135 km kwadratowych. Najważniejszy lodowiec po gruzińskiej stronie to Ordzweri.
Jako, że nie wspinamy się na szczyty a jedyne co robimy to trekkingi, to postanowiliśmy połazić o poranku po okolicy by znaleźć dobre miejsce na wschód słońca i widok na górę. Takie miejsce znaleźliśmy nad miastem Stepancminda, skąd rozciągał się piękny widok na często wyłaniającą się właśnie rano spośród chmur górę.
Wieczorem siedząc w Guest Housie z grupą wspinaczy przygotowujących się do wyprawy na Kazbek, nasłuchaliśmy się opowieści o tym jak często turyści lekceważą góry i niebezpieczeństwo. I, że właśnie dlatego Kazbek nazywany jest górą samobójców.
Sami wiemy, że w górach nie ma żartów a szybko zmieniająca się pogoda potrafi zaskoczyć nawet najbardziej doświadczonych.
Dzień później zobaczyliśmy jak idą ekipy na Kazbek. Zazwyczaj na lekko czyli bez ciężkiego sprzętu, który ładowany jest na konie i dowożony do stacji meteo gdzie znajduje się noclegownia alpinistów.
Stacja znajduje się na wysokości 3653 m.n.p.m. a w sezonie od czerwca do września utrzymywany jest w niej stały dyżur ratowniczy polskich wolontariuszy.
Wąwóz Darialski
Gdy wstaliśmy o poranku by fotografować Kazbek zobaczyliśmy ostatni odcinek Gruzińskiej Drogi Wojennej czyli otwierający się w stronę Rosji Wąwóz Darialski. Jadąc dwanaście kilometrów na północ od miasta traficie na posterunek graniczny. W sezonie jesienno-zimowym jest on czynny od 7.00 do 19.00 a latem od marca do października od 6.00 do 22.00. Przejście jest wyłącznie samochodowe, nie ma możliwości przekroczenia go pieszo.
My nie wybieraliśmy się w tamtym kierunku. Woleliśmy zostać i podziwiać magiczne widoki Wysokiego Kaukazu, gdzie Gruzińska Droga Wojenna kończy swój bieg.
Teksty o Gruzji
Więcej tekstów o Gruzji jak również filmów znajdziesz u nas na blogu
Doroto, Jarku robicie świetną robotę! To jeden z nielicznych blogów podróżniczych, które nie tylko bawią, ale też uczą! Życzę wielu wspaniałych podróży.
Agnieszka, dziękujemy bardzo, bo podróże to z jednej strony relaks ale i doświadczanie samemu świata. Pozdrawiamy
Trochę zazdroszczę, że nie miałam tak pięknej pogody podczas mojej wyprawy w góry Kaukazu.
Nie ukrywamy, że mieliśmy trochę szczęścia. Przydaje się w podróży. Pozdrawiamy
[…] Gruzińska Droga Wojenna a Polacy. Co nas łączy z najważniejszym szlakiem w Gruzji? […]