Spis treści:
Kreta – co oferuje piękna, grecka wyspa
Kreta -największa śródziemnomorska wyspa należąca do Grecji kojarzy się oczywiście z wakacjami, piękną pogodą, pysznym, zawsze świeżym jedzeniem i uśmiechniętymi ludźmi, którzy życie wiodą w sposób nam Europejczykom z północy obcy – nie spiesząc się, czerpiąc z życia tyle ile trzeba, nie za dużo, nie za mało.
Ale wyjazd na Krecie polegający jedynie na przewracaniu się z boku na bok to najzwyklejsza strata czasu. Kreta to historia, starożytna i ta współczesna. Warto się z nią zmierzyć i poznać ludzi, którzy żyją w tak niezwykłym otoczeniu. Wszyscy wiemy, że Kreta to ruiny starożytnej cywilizacji ale nie wszyscy pamiętamy, że swoje tajemnice kryje również Morze Śródziemne oblewające Kretę ze wszystkich stron.
Naszym głównym celem podróży było Hersonissos, miejsce dość rozrywkowe jak na greckie standardy, ale to świetna baza wypadowa do poznania tej wyspy i wysp okolicznych.
Kreta – ślady II wojny światowej
I tu muszę się cofnąć w czasie do roku 1941. W kwietniu wojska niemieckie zwyciężały na wszystkich frontach Europy. Na Kretę przedostały się resztki armii brytyjskiej i greckiej po kapitulacji w Epirze. Hitler uznał, że Kreta to strategiczna wyspa, która może pozwolić aliantom na wyprowadzenie ataków na pola naftowe w Rumunii, które były strategicznym elementem dla dalszego prowadzenia wojny. Podjął decyzję o największej operacji powietrznodesantowej wojsk niemieckich podczas II wojny światowej – Operacji Merkury. 20 maja na Krecie wylądowały prawie 25 tysięczne wojska desantowe. Nie wszyscy piloci powietrznej armady mieli szczęście wrócić do bazy. Jednemu z nich najprawdopodobniej skończyło się paliwo. Próbował ratować się lądowaniem na wodzie. Messerschmitt 109 spoczął jednak w okolicach miejscowości Agia Pelagia, 800 metrów od brzegu. I to był mój osobisty cel wycieczki na Kretę. Cel, do którego niewielu turystów ma okazję dotrzeć. Bez tego uznałbym ją za nieudaną.
Mieliśmy szczęście i nie zetknęliśmy się z bezpośrednimi oznakami greckiego kryzysu. Żadnych protestów taksówkarzy, kierowców transportu publicznego czy też obsługi portów lotniczych. Szybko dotarliśmy do Hersonissos. Najpierw należał nam się solidny wypoczynek i aklimatyzacja, która trwała całe trzy dni. W tym czasie poznawaliśmy miasto, jego wieczorne atrakcje, których nie brakuje oraz nie najgorsze greckie wina i proste ale cudownie pyszne bo przyrządzane z najświeższych ryb i warzyw posiłki, im dalej od głównych turystycznych miejscowości tym lepsze.
Kreta – zaskakujące nurkowanie
Słodkie nic nierobienie nie mogło trwać jednak długo. Nauczony doświadczeniem przed wyjazdem znalazłem sensownie wyglądającą bazę nurkową – Creta Maris. Wiem, że miejscówek wokół Krety nie można porównywać z Egiptem, Karaibami etc. ale Grecy robili wiele, by zejścia były bezpieczne i interesujące. Na rozpoznanie odwiedziliśmy niewielkie jaskinie, jakich nie brakuje w okolicach Hersonissos i Mali. Pod wodą, podobnie jak w Turcji czy Egipcie można znaleźć mureny, ośmiornice, skorpeny czy stonefish’e oraz sporo ciekawych ślimaków nagoskrzelnych jak np. gwiazdę, którą udało mi się trafić podczas jednego z pierwszych zejść. Mając więcej szczęścia zobaczymy żółwie czy grupery. Jednak wody są raczej ubogie i trzeba być na to przygotowanym by nie rozczarować się tym co zobaczymy pod wodą.
Musiałem odczekać aż trzy dni gdy udało mi się namówić divemastera do zejścia na Meserschmitta. Ten dzień miał być jednak podwójne udany ponieważ zaplanowaliśmy jeszcze płytkie ale niezwykle urokliwe zejścia do zatoki Hersonissos o którym za chwilę.
Mesershmitt ME 109
Nasz Mesersrshmitt 109 leży oddalony około 800 metrów od brzegu. Kadłub znajduje się na głębokości około 24 metrów. Nurkowanie nie należy do najłatwiejszych, ponieważ w tym miejscu panuje dość silny prąd opływający wyspę ze wschodu na zachód. Zalecane jest raczej dla doświadczonych nurków.
Dopiero na około ośmiu – dziesięciu metrów panują w miarę normalne warunki. Woda nie była zbyt przejrzysta ale podczas szybkiego schodzenia naszym oczom ukazał się wspaniale zachowany kadłub samolotu wraz ze skrzydłami. Wrak nadal budzi grozę, gdy zatrzymamy się przed nim oko w oko. Zachowane jest jedno z kół oraz karabin maszynowy i pasy amunicji. Ogon został ewidentnie ścięty podczas zetknięcia z wodą i leży pięćdziesiąt metrów dalej na głębokości około 30 metrów.
Jak wiele innych, wrak ME 109 stał się siedliskiem ryb a przede wszystkim żyjących nieodłącznie w parach, dużych gruperów, które strzegą jak oka swego rewiru.
Po wyjściu był krótki czas na przemyślenia oraz przepłynięcie na miejsce drugie tego dnia zejścia do pobliskiej zatoki Hersonissos.
Od historii nie da się uciec – czyli co działo się przed wiekami
Warto wspomnieć, że dno zatoki dosłownie usłane jest fragmentami rozbitych amfor ze statków jakie zatonęły tu w wyniku licznych wojen w czasach przed Chrystusem. Mogły to być wojny mykeńsko-minojskie, walki z licznymi piratami albo okres podboju rzymskiego z 67 r p.n.e. gdy Kwintus Cecyliusz Metellus zdobył ostatecznie wyspę po krwawej bitwie.
Zatoka jest płytka do 10-12 metrów, światło słoneczne z dużą łatwością dociera więc do amfor a właściwie ich ułamków, które godnie prezentują się, porośnięte drobinkami korali. Wyglądają naprawdę interesująco, podobnie jak fragmenty żaren do mielenia zbóż i innych przedmiotów domowego użytku jakie wprawny obserwator może odnaleźć na dnie. Gorąco polecam, ponieważ ta wyprawa jest w stanie pobudzić wyobraźnię a przy okazji płytkie nurkowanie jest relaksujące i wręcz komfortowe.
Podwodne atrakcje
Dzięki temu nurkowania na Krecie będę wspominał jako ekscytujące mimo braku wrażeń związanych z feerią barw i kształtów jakie prezentuje fauna i flora w innych morzach.
Po nurkowaniu i kolejnym okresie nabieraniu sił jak przystało na dobry urlop, wybraliśmy się na wyprawę w głąb Krety. Oczywiście jak zwykle z góry ustalona trasa uległa modyfikacji. Wysłuchaliśmy kilku rad i zamiast do Knossos udaliśmy się najpierw do Gortyny, gdzie można podziwiać wczesnochrześcijańską bazylikę Agios Titos z VI w. n.e. i co najważniejsze, tablice gortyńskie – pierwszy spisany zbiór przepisów w Europie. Później pojechaliśmy do Phaestos ( Fajstos ), gdzie minojski pałac jest uważany za dużo ciekawszy niż słynne Knossos, a co ciekawe tutejszy pałac nie został zrekonstruowany.
Kreta – proste smaki …
Po takich wrażeniach należał nam się wypoczynek w przecudnej tawernie na południu Krety. Turyści z rzadka tu zaglądają, jedzenie jest proste, myśli i wino czyste i chłodne a serca gorące. Było to przemiłe miejsce i takie właśnie niewielkie restauracje są siłą Krety.
Później czekała na nas największa wenecka twierdza na świecie w Rethimnonie a wraz z nią niewielki port a obok niego pyszna grecka kawa oraz świeże soki, które dały siły do odwiedzenia kolejnego wyjątkowego miasta na północnym wybrzeżu – Chanii. Po nim siłą woli dociągnęliśmy do Kissamos, gdzie bez życia padliśmy w uroczym malutkim hotelu.
Następnego dnia miła Gruzinka, pracująca na Krecie przywitała nasz pysznym pieczywem, sokiem i jajkami. Ten dzień zaplanowaliśmy pod kątem dzieci czyli plaże, plaże i jeszcze raz plaże. I to nie byle jakie bo pojechaliśmy na Balos –jeden z najbardziej urokliwych zakątków Morza Śródziemnego a przynajmniej tej jego części. Wystarczy spojrzeć na zapierający dech w piersiach widok, który mówi sam za siebie.
Plaża Elafonisi i Balos
Tego samego dnia siłą woli dotarliśmy do kolejnej urokliwej plaży Elafonisi. Piasek w zatoce jest biały i różowy a płytka, ciepła woda pozwala przejść na wyspę o tej samej nazwie. Naładowani energią i takimi widokami mogliśmy wracać do hotelu.
Kolejny dzień poświęciliśmy na zwiedzanie płaskowyżu Lasithi. To położona wysoko w górach dolina (na wschodzie wyspy). Jest znana ze znajdującej się tu jaskini Zeusa, pysznych oliwek, win, i rakii.
Ale prawdziwą wisienką na torcie była wyprawa na Santorini. Ta wulkaniczna wyspa to absolutny grecki rarytas. Mordercza temperatura daje w kość ale koją widoki niesamowitych cerkwi i domków przyklejonych do prawie stromych ścian wyspy. Smak jedzenia jest niepowtarzalny a szczególnie sałatki greckiej w stylu a’la Santorini z niebywałymi pomidorkami, które pachną i smakują jak nigdzie na świecie.
Bezcenne wspomnienia
Powrót do tych widoków i wspomnień budzi najcieplejsze uczucia o każdej porze rok. A pamięć o greckich podwodnych miejscówkach powoduje, że chce się pakować torby i ruszać na kolejne podboje własnymi ścieżkami. Również tymi podwodnymi.
Jeśli lubisz rajskie plaże takie jak Balos to koniecznie przeczytaj nasz artykuł
Jeśli spodobała Ci się nasza relacja, zostaw proszę komentarz lub swoją ocenę. Jesteśmy za nią bardzo wdzięczni. Dzięki temu wiemy, że nie piszemy tylko dla siebie ale dla Was :), miłośników podróży i ciekawych historii.
A może lubisz podróżnicze vlogi?
Lubisz podróżnicze vlogi? Odwiedź nasz kanał na Youtube, gdzie znajdziesz sporo poradników ze świata i krótkim urokliwych klipów. Przy okazji nie zapomnij zostawić suba i kliknąć dzwonek z przypomnieniami.
cudne zdjęcia 🙂
Nie wiem ile czasu musiałabym mieszkać na Krecie, żeby ją dobrze poznać!
PS.Piekne zdjęcia podwodne- magia.
Dzięki, my też dobrze wspominamy Kretę i te małe mieścinki, gdzie dają jeść jak u mamy :).
Byłam już na Krecie ale nie nurkowałam, jakoś nie mogę się odważyć, nie wiem jak przełamać swój strach. Świetny blog, Pozdrawiam
W nurkowaniu nie ma co cisnąć. Jak nie czujesz, odpuść. A może spróbuj snurkować i zobaczysz jak jest. Dzięki
Powinno się moim zdaniem dodawać przy opisywaniu plaży Balos itp. że osoby będące pierwszy raz w takich miejscach powinny się przygotować na trud dotarcia tam. W upał trud nie byle jaki. To jest godzina często wchodzenia pod górę i z góry w żywym słońcu bez cienia. Nie każdy to wytrzyma. Może okazać się i pewnie tak często jest że te piękne widoki nie są warte ryzykowania omdleń lub utraty zdrowia. Ludzie 🙂 idąc tam bierzcie dużo wody,kremy na słońce, coś do zjedzenia bo kilka godzin wam się zejdzie jak nic, kolejna ważna rzecz to dobre buty, bo będzie się wspinać po skalistym trudnym zboczu.
Dzięki, że zwracasz na to uwagę ale my opisujemy odwiedzane miejsca patrząc z naszego punktu widzenia a dotarcie do plaży Balos nie sprawiło nam najmniejszego problemu bo na co dzień staramy się być aktywni i zachowywać kondycję. Każdy powinien ocenić sam swoje możliwości i nie szarżować a co do butów, kremów do opalania i wody, pełna zgoda. Woda nawet ważniejsza niż jedzenie bo te mogą zjeść kozy przy parkingu 🙂