Spis treści:
Skąd się bierze mowa nienawiści?
Co jest takiego w nas Polakach, że każdy inny, odmienny osobnik jest zły? Nie dlatego, że jest głupszy, mniej pracowity, kreatywny, po prostu jest inny. Inność przeszkadza tak jak przysłowiowy Rusek w Tunezji. I to nie żart. To autentyczna historia. Bo nienawiść to również nie żart
Wychodzimy z mediny w Mahdiji. Kierowca taksówki, oczywiście prawie jak wszystko w Tunezji – francuskiej, żółtego Renault grzecznie acz stanowczo wyprasza starsze panie, które już wsiadły i bierze czterech łepków – jakiegoś lokalesa i naszą trójkę. Wiadomo – zarobi więcej.
Jedziemy swoje pięć kilometrów. Klasyczna dyskusja. Skąd jesteście, co robicie? I nagle kierowca rzuca od niechcenia ni to pytanie ni stwierdzenie?
Why Polish people hate Russians?
Myślę szybko. O co chodzi? Czy coś chlapnąłem? Dorota kogoś nie lubi? Może Igor? No nie. Sam mam kilku dobrych kolegów Rosjan. Nurkowałem z nimi, u nich. To naprawdę fajni ludzie. Gość ewidentnie jednak próbuje rozpoznać sprawę. Dowiedzieć się czegoś więcej. Tłumaczymy się trochę, że to nie tak. Może Polacy nie lubią rządu rosyjskiego ale Rosjan? Do nich nic nie mamy. Pytam skąd takie opinia. Mówi, że woził wielu Polaków i zawsze słyszał to samo. Teraz czeka na kurs z Rosjanami żeby sprawdzić jak jest z drugiej strony medalu.
Niestety rozmowa skończyła się w chwili gdy trzeba było wysiadać. Pytanie pozostało i zaczęło huczeć w głowie.
Czy naprawdę nienawidzimy Ruskich? Kogo my właściwie lubimy? Ale zacznijmy od drugiej strony medalu…
Kogo nie lubimy? Oczywiście jest Rusek
Rusek to komuna, socjalizm – podległość Polski Ludowej wobec Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Nieważne, że tak naprawdę w ZSRR rządzili komunistyczni bonzowie a szary Rusek dostawał bardziej w dupę niż my Polacy. My byliśmy najbardziej rozrywkowym barakiem w obozie socjalistycznym. Generalnie lubiliśmy się. A teraz Rusek jest zły i koniec.
Co do Ukraińców – Polacy są podzieleni. Nie ważne, że bez ukraińskiej sprzątaczki nie przeżyje pół Polski, stanie niejedna budowa, nie zjemy truskawek bo Polakom nie chce się i nie opłaca pracować za marne grosze w czasach „pińćset +”.
Podobnie z Litwinami. Na Czechów i Słowaków patrzymy z życzliwym politowaniem śmiejąc się z ich języka, bramborów. Ale lubimy ich piwo i knedliki.
Bułgar i Rumun to symbole obciachu i niższego statusu społecznego. Rewelacyjne bukaresztańskie knajpki i zabytki widziała zaledwie garstka rodaków. Ale przecież i tak wiemy lepiej.
Jeszcze większą niechęcią pałamy do Turków. Czasem się zastanawiamy to dlaczego przez lata nosiliśmy ich sweterki i dżinsy?
Grecy to w naszych oczach lenie i naciągacze. Ale spróbujcie popracować w tym klimacie, latem przy ponad 40 stopniach. Zrozumiecie po co jest sjesta. A zresztą Grekom na ich kombinacje całe lata pozwalała władza więc nauczyli się korzystać. A co…? Nie znacie polskiego „załatwić”? To to samo co skombinować – przez wieki zaborów, doprowadzone do perfekcji.
Najbardziej znienawidzony ciapaty – brudas
Ciapaty to beżowy, czarny – Arab, Hindus, Azjata – średnio ich rozróżniamy. Znaczy gorszy, podejrzany. Ciapaty to terrorysta albo potencjalny terrorysta. Proste – prawda? Mamy etykietę i problem z bańki.
Tylko sprawa nie jest tak prosta. W szeregach największej organizacji terrorystycznej niestety są też Polacy. To biznes pod płaszczykiem religii, dżihadu czyli świętej wojny z niewiernymi. Terroryzm to walka o wpływy i pieniądze. A pieniądze to władza.
Zamachy na turystów w Egipcie, Turcji, Tunezji, Filipinach, Izraelu a w ostatnich latach Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii to nic innego jak pokaz siły, sianie chaosu i próba przejęcia kontroli nad państwami. W krajach arabskich i Azji podcinanie jednej z najważniejszych gałęzi gospodarki. Turyści uciekają, państwo słabnie, wchodzi Państwo Islamskie i zaczyna się dyktatura.
Rządom w Azji i Afryce terroryzm się nie opłaca a tym bardziej zwykłym ludziom. W tych krajach najczęściej nie ma systemu opieki społecznej ani emerytalnego. Zwykły Egipcjanin, Tunezyjczyk chce spokojnie żyć, zarabiać, utrzymać rodzinę i cieszyć się życiem. Tak jak my. Mechanizm jest prosty – są turyści, pracujesz, zarabiasz, żyjesz. Nie ma turystów- stajesz się biedakiem.
A w Europie rządy są bezradne i jak pisał nasz kolega Łukasz Adamski „wpolityce” ( nie jest to może ulubione źródło informacji ale czytamy wszystkie żeby mieć własne zdanie ), w Italii jako pierwsza to mafia może zrobić porządek z tym z czym nie radzi sobie rząd. Bo mafia traci na napływie imigrantów. I tego bardzo nie lubi. Zresztą poczytajcie sami https://wpolityce.pl/swiat/354984-w-europie-dojdzie-do-samosadow-w-italii-moze-rozpoczac-je-mafia-ktora-traci-pieniadze
Banalne ale prawdziwe.
A kogo lubimy? Jesteśmy ślepo zakochani w Ameryce i Amerykanach. Raczej bez wzajemności. Bo jak to ładnie określają dyplomaci – Ameryka nie ma przyjaciół, ma tylko interesy. Sympatię budzą też oczywiście Węgrzy, Włosi dalej Niemcy i Anglicy.
Jednak jak rozejrzymy się wokół to na usta ciśnie się jedno stwierdzenie – My chyba sami siebie nienawidzimy. Czasem Polak Polaka utopiłby w łyżce wody.
A mało nam przykładów?
- Ktoś kupił nowy samochód. Następnego ranka przez całe auto biegnie rysa
- Właściciel lokalnej firmy ma nowy dom – stracił połowę klientów, bo przecież nie będą go dorabiać
Za zachodnią granicą jest taki zwyczaj, że jak ktoś ma nowy samochód, porządny dom to znaczy, że jest człowiekiem sukcesu, jest dobry w swoim biznesie. Z jego usług trzeba korzystać. W Polsce człowiek zamożny to złodziej.
Dlaczego nienawidzimy innych?
Znacie to? Czystą bezinteresowną zawiść? I skąd to się w nas bierze? Sami nie mamy pojęcia. Ale nieraz zdarzyło nam się w świecie spotykać Polaków, którzy nie potrafili powiedzieć dzień dobry i nie odpowiadali na zwyczajowe powitanie. A jeśli już dojdzie do kontaktu to leci standard: skąd jesteście, co robicie, ile zapłaciliście za podróż? A my ciągle latamy z błędów lotniczych – tanio i nikt tego nie może pojąć. Oczywiście znaczy, że coś kombinujemy. Rozmowa się kończy.
Najbardziej życzliwi bywali rodacy, którzy mieszkają na emigracji. Spragnieni kontaktu z krajem i językiem.
Wielokrotnie patrzyliśmy na tzw. Ruskich, którzy są bardzo otwarci i nie boją się obcych. Niemieckie umy (babcie) i upy razem jeżdżą w świat, razem bawią się, rozmawiają i spacerują.
To nie jest kolejny stereotyp. Że Polacy są be, niedobrzy. Bo od każdej reguły są wyjątki i wszyscy je znamy. Ale to nasza obserwacja. Polacy niechętnie nawiązują kontakty w podróży. Podczas ostatniego wyjazdu do Tunezji, gdy zbliżyliśmy się do granicy z Algierią, ktoś napisał na fejsie –
Tak rodzi się głupota. po prostu kusicie los ale powodzenia, nie życze wam abyście musieli wygłaszać oświadczenia na tle flagi ISIS
My Polacy obawiamy się innych, obcych. Ale jak mamy ich poznać, gdy boimy się wyjeżdżać, poznawać świat, poznawać ludzi, rozmawiać z nimi. Mamy lęk przed nieznanym.
Może polubmy najpierw siebie. A wtedy będziemy mieli szansę polubić innych.
I wydaje nam się, że to się zmienia. Młodsi nie boją się świata. Sami próbują go ogarnąć, dotknąć i mieć własne zdanie.
Może za parę lat już nie usłyszymy że przeszkadza nam Rusek. A może to naiwne? Jak sądzicie?
Podrzucamy też zainteresowanym inny nasz post:
Jak tak lubisz ruskich to tam wyjedz, zamiast sie tu wytrzasac, wiekszosc to twoje dewagacje nie pokrywajace sie z prawda.
Najpierw zerknij kiedy był pisany artykuł. Blog istnieje od 8 lat w chwili gdy odpowiadamy na ten komentarz. W tamtych czasach jeździliśmy tam na nurkowania i było spoko. Nikt z nas nie przewidywał, że napadną Ukrainę. Teraz temat i kierunek zamknięty. A swoją drogę – nie dewagacje tylko dywagacje. Pozdrawiam