Spis treści:
Szanghaj i jego ciekawostki
Targi matrymonialne w Szanghaju to sposób na desperację rodziców. Czy skuteczny? trudno ocenić. To taki analogowy Tinder, więc jeśli chcecie zobaczyć autentycznie niezwykłe zjawisko to wybierzcie się w niedzielę, podczas pobytu w Szanghaju do People Park.
Niedziela. Przedpołudnie. Park Ludowy w Szanghaju jak zwykle zapełnia się po brzegi. To stałe miejsce wypoczynku mieszkańców jednego z najnowocześniejszych chińskich miast. Uliczki położone bliżej Nanjing West Road – najdroższej handlowej ulicy miasta, zapełniają się zdesperowanymi rodzicami, którzy za wszelką cenę postanowili wydać swoje dzieci za mąż. Przynoszą parasole, tablice i przyczepiają do nich kartki A4, zachwalające dobre cechy swoich dzieci, czasem zdjęcia oraz wymagania jakie mają do potencjalnych kandydatów na żonę czy męża.
Jedni wystawiają, drudzy oglądają. Jeśli zdarzy się, że opis pasuje, rozpoczyna się dyskusja. Rodzice wchodzą w szczegóły, dowiadują się więcej. Pojawia się nadzieja, że może tym razem coś wyjdzie. Na koniec wymieniają się numerami telefonów. Jednak sprawy wyglądają coraz bardziej beznadziejnie. Bo tradycja swoje a życie. swoje. Chiny przeszły radykalną zmianę a młodzi nie są zainteresowani aranżowanymi małżeństwami. Aranżowane małżeństwa są w Chinach nielegalne od 1950 roku. Jednak naukowcy znajdowali w nich pozytywy. Swatki dobierały małżonków według statusu społecznego a później edukowały jak się docenić i zachować by małżeństwo było zdrowie. Wychowani w tamtym systemie rodzice potrafią latami przychodzić co niedzielę do People Square by próbować wyswatać swoje dzieci. Najczęściej bez skutku.
Targi matrymonialne w Szanghaju
Mimo rewolucji, siła tradycji jest Chinach przeogromna. Jeszcze na początku XX wieku za czasów dynastii Qing to rodzice decydowali o wszystkim a dzieci nie miały nic do powiedzenia. Wciąż uważa się, że dziewczyna, która kończy 25 lat to „shengnu”, kobiety, które pozostały. To taka stara panna ale ich zdaniem spisana na straty. Zresztą dziewczyny i chłopcy po 25 roku życia ciągle muszą znosić naciski rodziców na ślub a po ślubie na szybkie urodzenie dzieci.
Niedzielny targ matrymonialny w Parku Ludowym podzielony jest na sektory. Pierwsza część przeznaczona jest dla mieszkańców Szanghaju, obok pozostała część Chin, a w oddali, blisko miejsc, gdzie wypoczywa reszta mieszkańców, są rodzice dzieci mieszkających poza Chinami.
Houston – mamy problem !
Jeśli jednak ktoś z własnej woli chce poszukać swojej szansy, tuż obok targu funkcjonują agencje matrymonialne. Pobierają opłaty a w razie ewentualnego sukcesu, młodzi małżonkowie dorzucają co łaska. Jednak panowie na starcie są na przegranej pozycji. Jest ich po prostu za dużo. W Chinach na sto kobiet przypada 117 mężczyzn. To efekt kilkudziesięciu lat polityki jednego dziecka, z której chiński rząd wycofał się w 2015 roku. Szacuje się, że w 2020 roku będzie 30 mln kawalerów. Na grzywnach za urodzenie kolejnych dzieci rząd chiński zarobił – 315 mld dolarów !!!
Chińskie społeczeństwo starzeje się. Wraz ze świadomością dramatycznej sytuacji demograficznej pojawiają się coraz śmielsze pomysły. Profesor ekonomii Xie Zuoshi z Uniwersytetu Ekonomicznego w Zhejing, zaproponował by dopuścić większą swobodę w zawieraniu małżeństw, pozwalając na małżeństwa homoseksualne czy poliandrię – formę związku, w którym jedna kobieta ma jednocześnie kilku mężów. Podkreślił, że patrzy na to wyłącznie z ekonomicznego punktu widzenia. A tak naprawdę w najbiedniejszych regionach Chinach, dwóch braci posiadających jedną stałą partnerkę to żadna nowość.
Targi matrymonialne w Szanghaju. Młodzi mają to w nosie.
A młodzi mają chyba wszystko w nosie i cieszą się życiem podobnie jak w większości krajów świata. To trend, który obserwujemy w wielu krajach. Własny kąt u starych, podróż życia, pierwsza praca, najpierw przyjemności życia a stabilizacja? Może kiedyś.
Ulice w Szanghaju nie różnią w tej kwestii od tych w Nowym Jorku, Berlinie czy innych europejskich stolicach. Pełno młodych, uśmiechniętych ludzi szczególnie na najmodniejszej ulicy miasta prowadzącej na Pudong – Nanjing Road.
Mieliśmy wrażenie, że młodzi Azjaci, nie tylko w Chinach, mocniej żyją w świecie wirtualnym niż w realnym. Ale to chyba też kolejny znak czasów.
Zresztą błyskawicznie rozwijające się Chiny zmieniają wszystkich. Nawet mnisi jakby pogodzili się z pędzącym światem i wtopili w ten krajobraz.
Chiny po prawie 40-u lat prowadzenia polityki jednego dziecka wyciągnęły wnioski widząc co się dzieje. Jednak problem jest leczony oczywiście po chińsku. Gdy w społeczeństwie dosłownie brakuje kobiet, nie mówiąc już o tym, że nie myślą one o małżeństwie, Chińczycy wpadli na pomysł i nielegalnie ściągają je z okolicznych państw o niższej stopie życiowej m.in. z Korei Północnej. Możemy się tylko domyślać jak wygląda ich sytuacja w późniejszym życiu. Klasyczne leczenie dżumy cholerą.
Polecamy też inny azjatycki kierunek. Zobacz jak wygląda: