To była nasza najdłuższa w życiu podróż. Ponad 20 tys. kilometrów od domu, ponad 30 godzin łącznie w powietrzu. Kilka przesiadek, mały jet lag i dotarliśmy do upragnionego Wellington – najdalej na południe wysuniętej stolicy świata. Ale zanim to nastąpiło przeżyliśmy kilka niezłych przygód i sporo po drodze zobaczyliśmy. Filmowe miasta w drodze do Nowej Zelandii 🙂
Wylot z Okęcia i pierwsza przesiadka w Paryżu. Dolecieliśmy późno, bo po 20-ej ale nie mogliśmy odpuścić wieży Eiffla. Szybki wypad Uberem ( to była najlepsza i najtańsza opcja ) i po 40 min byliśmy w centrum. Wróciliśmy około 2:00 w nocy, zawaliliśmy nieco spanie bo następnego dnia o 9:00 wylot więc na lotnisku trzeba być dużo wcześniej. Ale zakładaliśmy, że wyśpimy się w samolocie. Czasem założenia się nie sprawdzają bo zmęczenie materiału daje o sobie znać i padliśmy kończąc zwiedzanie San Francisco. Gdyby nie Ola i Guilermo runęlibyśmy przed lotniskiem.
https://www.instagram.com/p/Bp_dKu5HcCR/
Zresztą zobaczcie nasz post TOP 6 – najciekawsze miejsca, które trzeba zobaczyć w San Francisco i wyobraźcie sobie, że mieliśmy tylko sześć godzin by ogarnąć się i przygotować fotki.
Ale na szczęście dotarliśmy i padliśmy dopiero w samolocie do Auckland. Dalej był już tylko krótki lot wewnętrzny do Wellington i mogliśmy ruszać na zwiedzanie Nowej Zelandii.
Filmowe miasta w drodze do Nowej Zelandii
Zostań z nami na dłużej, zasubskrybuj nasz kanał na Youtube. To dla nas największa nagroda. Dzięki za lajki i komentarze.