Ciekawe kto z Was wybierając się do Nowej Zelandii marzył o tym by zobaczyć maoryskie obrzędy, tańce i spędzić trochę czasu w ich wioskach. My tak mieliśmy. Jednak gdy przybyliśmy na miejsce jakie było nasze rozczarowanie gdy okazało się, że w większości to teatrzyk na potrzeby turystów. Piękny ale jednak teatrzyk. Oczy otworzyła nam dopiero prawdziwa maoryska wioska Ohinemutu znajdująca się na obrzeżach Rotorui.
Nie oznacza jednak, że nie warto odwiedzać takich miejsc bo widowiska są naprawdę pięknie przygotowane i dla wielu jest to duże przeżycie. A dla Maorysów to jedno ze źródeł utrzymania.
Kultura maoryska jest jednak głęboko wryta w krwioobieg Nowej Zelandii. Jej elementy są widoczne praktycznie na każdym kroku. Postanowiliśmy więc poszukać jej prawdziwego oblicza i prawdziwych skupisk Maorysów. Na jedno z nich trafiliśmy w Ohinemutu. To przedmieścia Rotorui, położone na termalnych wodach, z których Maorysi korzystają każdego dnia. Obok jest kaldera dawnego wulkanu wypełniona wodą. To jest właśnie jezioro Rotorua.
Spis treści:
Trochę historii
Maori czyli Maorysi to potomkowie ludów polinezyjskich z okolic obecnego Tahiti, którzy między 925 a 1280 rokiem n.e. dotarli do wyspy południowej w siedmiu wielkich łodziach. Członkowie każdej z łodzi dali początek jednemu z plemion maoryskich. Swoją nową ojczyznę nazywali Aotearoa czyli „kraj białej chmury.
Szybko opanowali obydwie wyspy ale z upodobaniem osiedlali się na północnej, cieplejszej i bardziej przyjaznej. Tej samej, którą odwiedziliśmy w naszej podróży. Obecnie zaledwie co dwunasty mieszkaniec tego kraju to Maorys. Co ciekawe, w Rotorui rdzenni Maorysi stanowią 35 procent mieszkańców. I to jest wytłumaczenie dlaczego akurat tutaj można znaleźć dwie etniczne wioski, który przygotowują widowiska dla turystów.
Maorysi znani są z uzdolnień artystycznych, wojowniczości i… kanibalizmu. Słynny jest przypadek gdy brytyjska załoga statku źle potraktowała jednego z maoryskich wodzów. Ten wrócił już ze swoim plemieniem, wybił członków załogi i zjadł w akcie zemsty.
Maorysi traktują twarz jako najświętszą część swojego ciała dlatego właśnie twarz jest zdobiona tradycyjnymi tatuażami zwanymi „ta moko”.
Wykonuje się je dłutkiem z kości albatrosa wcierając pigment w rany. Zabieg jest bolesny dlatego jest rodzajem inicjacji – wkraczania zarówno przez mężczyzn i kobiety w dorosłość.
Maoryskie widowiska – gdzie znaleźć ?
Na maoryskie widowiska można się wybrać w Rotorui w dwóch miejscach. Jedno jest w Te Puia, miejscu znanym z największego gejzeru na półkuli południowej, ptaków kiwi, bulgocących źródeł i… właśnie pracowni prezentujących maoryską kulturę.
Drugie miejsce to wioska Mitai Maori Village.
Prawdziwa maoryska wioska Ohinemutu
Wystarczy, że pojedziecie Lake Road w stronę jeziora Rotorua. Po lewej stronie znajdziecie Ohinemutu, wioskę w której na co dzień mieszkają i żyją Maorysi. Bez zadęcia, bez zbędnych spektakli ale na każdym kroku widoczne są elementy kultury i tradycji maoryskiej.
Jednym z nich jest Marae – czyli dom spotkań. Ten nazywa się Te Papaiouru Marae.
Oparty na dwóch kolumnach, z których przednia symbolizuje serce a tylna plecy. Wykończenia dachu są jak ramiona zapraszające gości do środka.
W okolicy spotkacie domy Maorysów, przed którymi widoczne są rzeźby z postaciami wojowników i inne charakterystyczne dla tej kultury elementy.
Jak już wspominaliśmy, Maorysi znani są z wojowniczości i uzdolnień artystycznych. Maoryskie rzeźby przedstawiające najczęściej wojowników zdobione są słynnymi muszlami paua w miejscu oczu.
Wszędzie rzuca się w oczy buchająca spod ziemi para.
Za Marae tuż nad wodą znajduje się kościół anglikański zdobiony maoryskimi wzorami.
Idźcie za kościół bo tam, nad brzegiem jeziora Rotorua zobaczycie malowniczo położony cmentarz żołnierzy maoryskich, którzy polegli w obydwu wojnach światowych a także wojnie wietnamskiej i w Malezji.
Wejścia na cmentarz strzegą wyrzeźbione postaci maoryskich żołnierzy.
Na jeziorze obok bardzo często można spotkać wyjątkowe czarne łabędzie.
Miriam i jej kuchnia w gejzerze
Przed podróżą do Nowej Zelandii oglądaliśmy niezwykle ciekawy program francuskiego podróżnika – pasjonata kuchni, który właśnie w Rotorui przyrządzał potrawy z Maorysami w tradycyjny sposób w dziurach z wrzącą termalną wodą w ziemi. Postanowiliśmy, że znajdziemy takie miejsca i nie musieliśmy długo szukać. Wystarczyło wjechać do Ohinemutu by zobaczyć parujące koło domów dziury w ziemi.
To był znak, że znaleźliśmy prawdziwą maoryską kuchnię. Wystarczyło poszukać Pani domu. Tak trafiliśmy na Miriam, która była mile zaskoczona naszymi poszukiwaniami.
Przy okazji okazało się, że Miriam jest dość ważną osobą w swojej wiosce bo była jedną z głównych osób witających pod koniec 2018 roku w Rotorui księcia Harry’ego. Na dowód pokazała nam lokalne gazety, gdzie na pierwszej stronie widzieliśmy ją ubraną w tradycyjny strój w towarzystwie Harry’ego i Megan.
Miriam opowiedziała o tradycyjnym sposobie gotowania. Woda w jej przydomowej „kuchni” osiąga temperaturę 150 stopni Celsjusza. Maorysi wszystko robią na wyczucie a wyczucie bierze się z doświadczenia. Wystarczy 20 minut i potrawy są gotowe.
Na brzegu tej bulgocącej dziury w ziemi znaleźliśmy pozostałości homarów i jakichś muszli. Syn Miriam wyjaśnił, że niedawno przyrządzali właśnie owoce morza.
Miriam żegnając się z nami podarowała nam wyjątkowo ceniony miód z drzewa manuka czyli drzewa herbacianego. Jest on popularny w Nowej Zelandii i Australii. Z uwagi na właściwości antyseptyczne ceniony jest także olej manuka.
Polecamy też naszego vloga z Rotorui, gdzie pokazujemy również na filmie wioskę Ohinemutu oraz dom Miriam i jej kuchnię. Zobacz post: Rotorua, Te Puia – najbardziej śmierdzące miejsce Nowej Zelandii.
Świetne zdjęcia. Dają do myślenia i natychmiastowo wywołują chęć aby znaleźć się w takim miejscu. Nie żebym marudził na szalonewalizki ale troche więcej tekstu też by się mogło pojawić :p Pozdrawiam serdecznie
Dzięki. A co do tekstu to będzie dużo w poradniku poświęconym temu jak zorganizować podróż do Nowej Zelandii. Z tymi tekstami to jest tak, że jedni chcą dużo a inni mniej i trudno wszystkim dogodzić 🙂 Ale będziemy pamiętać, że lubicie dużo 🙂
Bardzo ciekawy artykuł, a fotki zachwycają jeszcze bardziej 🙂
Dzięki wielkie. W ogóle to bardzo ciekawe miejsce 🙂
Piękne zdjęcia zwłaszcza to zdjęcie chłopaka w meloniku i z tatuażami robi na mnie wrażenie.