Kolejna podróż za nami i znowu potwierdza się stara zasada, że koniec języka za przewodnika i w drogę. Bo nikt Ci nie powie o świecie tyle ile dowiesz się od miejscowych. W Azji na pewno spotkasz ludzi, którym brakuje na wszystko. Ale na pewno nie brak im uśmiechu, otwartości i chęci nawiązania kontaktu z przybyszami.
A to już połowa sukcesu jeśli chcesz się dowiedzieć od nich czegoś więcej niż tego co przeczytasz w internecie.
Spis treści:
Jak skorzystać na tej otwartości?
Powiedzmy sobie szczerze, że na kuli ziemskiej nie ma już praktycznie miejsc, w których nie stanęła ludzka stopa. Większość z nich została też jakoś lepiej lub gorzej opisana. No może poza głębinami mórz i oceanów i może właśnie dlatego od lat staramy się pokazać Wam również ten wymiar podróży i poznawania świata – od strony wody.
U nas przed podróżą w ruch idą przewodniki, które na ogół zawierają w miarę aktualne informacje ogólne. Detale, ciekawe lokalizacje i piękne miejscówki do odwiedzenia znajdujemy na blogach. Posty na nich są aktualne co najmniej kilka lat. Ale… świat się zmienia i czasem informacje o cenach, połączeniach, fajnych knajpach czy noclegach potrafią zmieniać się dużo szybciej. Powstają też nowe, o których warto opowiedzieć Wam – czytelnikom blogów i pasjonatom podróży na własną rękę. No i tu dochodzimy do sedna sprawy czyli do rozmowy z lokalesami, którzy zazwyczaj wiedzą wszystko o miejscu, w którym żyją.
By dowiedzieć się więcej trzeba jednak postawić na trzy ważne elementy
- OTWARTOŚĆ
- CIERPLIWOŚĆ
- CZAS
Otwartość to naszym zdaniem kluczowa cecha, żeby wiedzieć więcej. Bo Ci ludzie różnią się od nas radykalnie. Inaczej zachowują, inaczej postrzegają świat. Otwartość pozwala nam nawiązać z nimi kontakt by chcieć dowiedzieć się więcej.
Cierpliwość przydaje się szczególnie w przypadku nagabujących wielokrotnie sprzedawców, którzy chcą zarobić na życie ale jeśli tylko okażemy cierpliwość a przy okazji ubijemy jakąś transakcję odwdzięczą się cennymi nieraz informacjami – i to nawet nie proszeni.
Czas jest w tym wszystkim kluczowy bo nie można się ciągle spieszyć. Jeśli nie masz czasu dla ludzi i ich historii oni nie będą go mieli dla Ciebie. Ileż to razy zdarzało się, że misternie układane przez nas plany brały w łeb. Zostawaliśmy w jakimś miejscu dłużej bo po prostu był dobry klimat, ciekawi ludzie i było to coś co chcieliśmy lepiej zrozumieć. Lub miejsca, z których uciekaliśmy bo nie oferowały nic prócz tych samych wrażeń, których doświadczymy w każdej turystycznej miejscowości.
Sprawa kluczowa – język
Najwięcej osób na świecie deklaruje, że ich językiem ojczystym jest chiński. Używa go aż 1,39 mld osób. Ale najpopularniejszy jest język angielski, którego uczy się i używa 1,5 mld osób. Jest pierwszym lub głównym językiem używanym w 101 krajach świata. To także powinien być podstawowy obok ojczystego – języka podróżnika.
Jak uczyć się w podróży?
Z tym naszym angielskim nie zawsze bywało różowo a i dziś bywa różnie. Bo ciągle jesteśmy w biegu, nie mamy czasu na regularne lekcje. Całkiem przypadkiem wpadliśmy na mega ciekawe rozwiązanie jakim jest eTutor. To platforma do nauki języka angielskiego, która ma fajną apkę na telefon.
Sami planujemy ile czasu chcemy poświęcić dziennie na naukę a aplikacja pilnuje nas, jak realizujemy plan. Jeśli mamy lenia, dostaniemy maila z zachęceniem by wrócić do nauki. Uczymy się wtedy kiedy chcemy i gdzie chcemy. Chociażby w podróży na lotnisku gdy mamy dostęp do netu.
Lekcje są naprawdę krótkie, bo trwają zaledwie 15 min. Powtórki znajdziecie w dedykowanej zakładce, gdzie każdego dnia dostajecie nowy, generowany pod Was zestaw słówek, czyli nie ma nudy. Słówek można uczyć się także poprzez gry językowe. Pod tym linkiem jest też oczywiście wersja na komputery stacjonarne. Bardzo spodobało nam się to, że oprócz ogólnej nauki angielskiego są też kursy tematyczne np. kurs poprawnej wymowy, biznesowy i podróżniczy.
Ćwiczenia przydały się nam ostatnio na Sri Lance, gdzie większość osób, mniej lub bardziej płynnie mówi po angielsku. Pewnie kolonialne czasy panowania korony brytyjskiej mają na to jakiś wpływ. Mogliśmy się dogadać praktycznie z każdym chociaż z powodu wymowy i akcentu poziom zrozumienia bywał różny na tyle, że momentami trzeba było przechodzić na migowy. No i wtedy przypomniały nam się historie najbardziej zabawnych tłumaczeń idiomów z języka angielskiego.
W języku Szekspira nie znajdziecie logicznego tłumaczenia polskich zwrotów:
- jedzie mi tu czołg
- rzucać grochem o ścianę
- albo być w proszku
Mamy więc dla Was ciekawą propozycję. Ogłaszamy konkurs z nagrodami, do ufundowania, których udało nam się namówić właśnie eTutor.pl – mobilną platformę do nauki języka angielskiego, która pozwala uczyć się gdziekolwiek jesteś i masz internet. Słowem angielski dla każdego.
A zadanie konkursowe jest proste:
- Napisz najśmieszniejsze Twoim zdaniem tłumaczenie angielskich idiomów na polski lub polskich zwrotów na język angielski. Opisz też historię, która temu towarzyszyła.
5 najciekawszych odpowiedzi, które należy udzielić pod postem na Facebooku, nagrodzimy pakietem kursów językowych eTutor angielski oraz Travel English z 2-miesięcznym abonamentem. Konkurs trwa do końca 30 kwietnia 2019 r. Regulamin konkursu znajdziecie po tym linkiem.
Artykuł powstał przy współpracy z mobilną platformą do nauki języka angielskiego eTutor.pl
UPDATE:
Konkurs został rozstrzygnięty a najciekawszymi przykładami tłumaczeń angielskich idiomów wykazali się:
- Liliana Stefaniuk
- Wiktoria Byszko
- Przemysław Smajdor
- Monika Karlińska
- Jolanta Rochowicz – Stankiewicz
Serdecznie gratulujemy i już się cieszymy, że będziecie mogli sami lepiej poznać eTutora bo to angielski dla każdego.
Super artykuł, cała prawda 🙂 A pomysł z angielskim świetny! 😀
Dzięki. Zapraszamy na FB, Wy też możecie wziąć udział w konkursie a wiadomo jak bardzo nauka nam się przydaje. Komentarze zostawiamy pod tym postem 🙂 https://www.facebook.com/szalonewalizki1/posts/2130927060333825 Pozdrowienia
top article