Spis treści:
Gdzie i co zjeść w Lizbonie?
Kulinarny przewodnik po Lizbonie to nasz autorski przegląd miejsc, które nas zachwyciły i polecamy by koniecznie je odwiedzić. Lizbona zachwyciła nas smakami, zaskoczyła bogactwem owoców morza i sposobem ich przyrządzania. Ale uprzedzamy – nie czytajcie tego posta przed jedzeniem, nie oglądajcie tych zdjęć w momencie gdy burczy w brzuchu bo apetyt może być jeszcze większy. Oczywiście przy założeniu, że lubicie smaki morza i oceanów. Choć nie tylko bo Lizbona to wiele pyszności i słodkości o czym się zaraz przekonacie.
Do naszego zestawienia wybraliśmy trzynaście miejsc, dań i ciekawostek, bez których poznawanie Lizbony można uznać za niepełne. Zacznijmy więc od klasyków portugalskich i lizbońskich.
Dorsz na 365 sposób – Pasteis de Bacalhau
Mieszkańcy dawnej Lizbonie oprócz żeglowania trudnili się połowem ryb. Przede wszystkim połowami pysznych sardynek ale i dorsza, który jest chyba jedną z najbardziej popularnych ryb jakie można znaleźć w Lizbonie. Podobno lizbończycy mają 365 sposobów na przyrządzenie dorsza ale najsłynniejszym z nich są Pasteis de Bacalhau czyli dorszowe ciasteczka. Znajdziecie je w wielu miejscach.
My próbowaliśmy ich w Time Out Market i można powiedzieć, że są ciekawe. Jednym przypadną do gustu innym nie. My chyba wolimy świeżego, smażonego dorsza, którego próbowaliśmy w Morgadinha de Alfama – jednej z lokalnych knajpek na Alfamie o czym zaraz się dowiecie i którą z serca polecamy. Ale ciasteczka to lokalny koloryt, który należy poznać być wiedzieć jak smakuje Lizbona.
Pasteis de Belem
Najsłynniejsze lizbońskie ciasteczka a właściwie babeczki, powstały w XVIII wieku w Klasztorze Hieronimitów.
Jak dowiedzieliśmy się od dziewczyn z Sekretów Lizbonów pomysł na słynne babeczki zrodził się w powodu nadmiaru żółtek z jajek. W klasztorze zamawiano olbrzymie ilości jajek używanych do krochmalenia a nie wiedziano co zrobić z żółtkami. Patentem okazało się stworzenie z żółtek pysznego składnika babeczek, których główna forma wykonana jest z kruchego, francuskiego ciasta. Najpierw, do 1834 roku robiono je w Klasztorze a gdy rozwiązano zakony klasztorne w Portugalii produkcja została przeniesiona do kamienicy obok. Tak narodziło się najsłynniejsze w Lizbonie miejsce, gdzie można spróbować babeczek czyli Pasteis de Belem.
Są one tu wypiekane nieprzerwanie od 1837 roku.
Pasteis de nata testowaliśmy w wielu miejscach Lizbony i musimy to przyznać. W Pasteis de Belem są najlepsze i nie dziwią gigantyczne kolejki i sprzedawcy uwijający się jak w ukropie by nadążyć z realizacją zamówień.
Od razu podpowiadamy, zamówcie kilka bo zasmakują Wam i trzeba by wracać do długiej kolejki po następne.
Spróbujcie też wersji z cukrem pudrem i cynamonem, które jako dodatek wymyślono właśnie w Pasteis de Belem.
Pastelaria – Alfama Doce
[su_gmap width=”100%” height=”360″ address=”Alfama Doce, Lisboa” zoom=”17″]
Oczywiście w Lizbonie są pasteis de nata i Pasteis de Belem. Bo babeczki wymyślone w Belem są obecnie wszędzie tam gdzie są Portugalczycy. Ale warto spróbować ich też w lokalnych cukierniach by złapać subtelne różnice w smaku i wyglądzie.
Do jednej z nich, małej rzemieślniczej cukierenki Pastelaria Alfama Doce – trafiliśmy na Alfamie. Znajdziecie tu różne rodzaje pateis de nata a także pyszną kawę i obowiązkową Ginghja.
Morgadinha de Alfama – pyszna ryba na Alfamie
[su_gmap width=”100%” height=”360″ address=”Morgadinha de Alfama, Lisboa” zoom=”17″]
Mała knajpka na Alfamie, która znajduje się tuż obok Pastelaria dlatego piszemy też o niej od razu by daleko nie chodzić?.
Jak większość knajpek w Lizbonie ma dłuuugą sjestę w ciągu dnia więc warto wpaść tu wieczorem po godz. 18.30. Z zewnątrz jest niepozorna jak wiele podobnych miejsc w Lizbonie, ale po przejściu przez pierwsze pomieszczenie wchodzi się na urocze podwórko, taki wewnętrzny dziedziniec z kilkoma stolikami. Morgadinha kultywując tradycje Alfamy, specjalizuje się w rybach.
Dlatego postanowiliśmy właśnie tutaj wpaść na świeżego dorsza no i oczywiście portugalski klasyk czyli ośmiornicę z ziemniaczkami.
No i najważniejsze – grillowane sardynki
Dania podawane są raczej prosto bez specjalnych wymysłów a ich wartością są świeżość a co za tym idzie smak. Polecamy to miejsce bo dobrze karmią.
Ginghja – rodzaje i zwyczaje
[su_gmap width=”100%” height=”360″ address=”A Ginjinha, Lisboa” zoom=”17″]
Ginghja czyli nalewka to również jeden z symboli Portugalii, nie tylko Lizbony. Przyjęło się, że ginghja to nalewka wiśniowa ale portugalczycy produkują i sprzedają również nalewkę czereśniową. Najbardziej popularnym punktem w Lizbonie gdzie można spróbować nalewkę jest A Ginjinha znajdująca się obok kościoła św. Dominika w centrum miasta.
Warto też wybrać się na Alfamę by tam również spróbować wiśniówki sprzedawanej z drzwi i okien domów. My byliśmy w sprawdzonym punkcie u Pani, która nie wzbogaca wiśniówki wodą ?, bo takie historie też się zdarzają. Można u niej spróbować nalewki w zwykłym kubku ale też w czekoladowym.
Zgodnie z portugalską tradycją w czekoladowym kubeczku pijało się nalewkę w Obidos, gdzie podobno jest najlepsza.
A jeśli chcecie spróbować ginghja z Obidos nie jadąc do tego miasta, to wybierzcie się na Time Out Market, gdzie po stronie dworca kolejowego znajdziecie punkt serwujący wiśniówkę z Obidos, także w kubeczkach z białej czekolady.
Time Out Market
To jedno z najbardziej bardziej znanych miejsc w Lizbonie, rodzaj marketu restauracyjnego, gdzie można spróbować praktycznie wszystkich smaków Portugalii. I to smaków w nie byle jakim wydaniu. Choć gdy spojrzy się na Time Out Market pierwszy raz może przypominać dużą jadłodajnię w nieco lepszym wydaniu. Jest tam jednak kilka punktów, które świecą na firmamencie. Na pewno polecamy odwiedzić Henrique sa Pessoa.
To miejsce, gdzie możecie spróbować jedną z najlepszych ośmiornic w Lizbonie, podawaną klasycznie z ziemniaczkami w koszulkach i ciemnymi oliwkami oraz czosnkiem.
Polecamy też ceviche z dorsza podawane z kawiorem i dużą ilością szalotki.
Na Time Out Market warto wybrać się też na lody, poszukać klasyków portugalskich czyli pasteis de nata w Manteigaria lub pasteis de bacalhau czyli ciasteczek z dorsza, które sprzedaje się w centralnej części budynku.
Ale to również ciekawe miejsce by wyjść wieczorem i posiedzieć przy lampce vino verde lub kolorowym drinku.
Koniecznie sprawdźcie też zewnętrzne knajpki bo tam można spróbować przepysznych owoców morza, których smak będziecie pamiętać na zawsze, tak jak my gdy wciąż mamy błogostan na samo myśl o tym miejscu.
Copenhagen Coffe Lab
[su_gmap width=”100%” height=”360″ address=”Copenhagen Coffe Lab, Lisboa” zoom=”17″]
Przypadkiem trafiliśmy na tę pyszną śniadaniownię, która znajduje się na Alfamie nieopodal Targu Złodziei, o którym możecie poczytać w naszym przewodniku po Lizbonie. Knajpka jest połączona z piekarnią, przygotowującą codziennie, pyszne świeże pieczywo serwowane również na śniadanie. Np. to tosta z awokado.
Ma klimatyczny, wewnętrzny ogródek z dala od szumu miasta. Poczujecie się tutaj naprawdę dobrze. A zamówić można np. świeże, granole, soki, sandwiche czy sałatę z kaszą, mango, szalotką, pestkami dynia i kolendrą.
Cafe Janis – pyszne śniadania
[su_gmap width=”100%” height=”360″ address=”Cafe Janis, Lisboa” zoom=”17″]
Życiem rządzą przypadki. Co do tego nie mamy wątpliwości. Cafe Janis odkryliśmy przypadkiem gdy pewnego poranka, głodni przyszliśmy na Time Out Market i odkryliśmy, że wszystko startuje tam około 12.00.
Pokręciliśmy się i wyszliśmy na zewnątrz. Najpierw zobaczyliśmy pięknie kwitnące Jacarandy a później knajpkę na rogu, która wyglądała już z daleko wyjątkowo zachęcająco. No i zachęciła nas by ją odwiedzić. Tak zachęciła, że wróciliśmy do Cafe Janis jeszcze ostatniego. Bo uznaliśmy, że warto utrwalić smaki. Z jednej strony smak ciekawej odmiany szakszuki.
Ale oczarował Avo Toast czyli jajko po benedyktyńsku z pastą awokado na toście, z pomidorkami i ziołami.
Sałatka z cukinii z cukinii z kozim serem też rozwalała system.
A na deser po śniadaniu ?, sałatka owocowa.
Ceny:
- Avo Toast – 7 euro
- Shakshuka – 8.50 euro
- Sałatka z cukinii z kozim serem – 10 euro
Naszym prywatnym zdaniem to jedno z najsmaczniejszych, klimatycznych miejsc na śniadanie w Lizbonie.
Cafe o Corvo – idealny lunch w dzielnicy Mouraria
[su_gmap width=”100%” height=”360″ address=”Cafe o Corvo, Lisboa” zoom=”17″]
Lunch w Cafe o Corvo i odkrycie tego miejsca zawdzięczamy również dziewczynom z Sekretów Lizbony
Co ważne knajpka jest uroczo położona w wyższej części dzielnicy Mouraria. Obok znajduje się pracownia znanej i lubianej w Lizbonie brytyjskiej fotograf Camili Watson. Wewnątrz panuje klimat, który bardzo przypadł nam do gustu.
Jeśli lubicie owoce morza zakochacie się.
Tutaj znajdziecie naprawdę pyszną sałatkę z ośmiornic w sosie z limonki, z papryką, szalotką i dużą ilością kolendry.
a także Capresse z burattą i dużą ilością rukoli.
Koniecznie spróbujcie ich vino verde. To świetne uzupełnienie dań.
Confeitaria Nacional
[su_gmap width=”100%” height=”360″ address=”Confeitaria Nacional, Lisboa” zoom=”17″]
Przy placu Figueira obok postoju tuk tuków znajduje się najstarsza w Lizbonie cukiernia, działająca nieprzerwanie od 1829 roku, gdy założył ją Baltazar Castanheiro.
Cukiernia reprezentowała Portugalię na wystawie światowej w Paryżu w 1878 roku.
Najsłynniejszym z jej ciast jest królewskie ciasto czyli Bolo-Rei dostarczane w dawnych czasach właśnie na dwór królewski.
W środku jakby czas zatrzymał się w miejscu i możemy przenieść się na chwilę do dawnej Lizbony.
Queijaria Nacional – przegląd portugalskich serów i wędlin
[su_gmap width=”100%” height=”360″ address=”Queijaria Nacional, Lisboa” zoom=”17″]
Miejsce w sercu Lizbony, leżące na obrzeżach Alfamy. Trafione przypadkiem od razu pozytywnie zaskoczyło. Tutaj spróbujecie lizbońskich sardynek na świeżym chlebie, serów takich jak Castelo Branco i Serra da Estrela i wędlin, których przyznajemy – szukaliśmy od początku pobytu w Lizbonie.
Queijaria absolutnie zaspokoiła nasz apetyt na takie smaki Lizbony, więc może to być ciekawa odmiana od owoców morza, których jak widzicie sami, jest w Lizbonie w bród.
Cervejaria Ramiro
[su_gmap width=”100%” height=”360″ address=”Ramiro, Lisboa” zoom=”17″]
Najsłynniejsza restauracja Lizbony, która gdy otwierała się w 1956 była piwiarnią a później tawerną. W środku na pierwszy rzut oka panuje istny chaos.
Zatłoczone stoliki, biegający kelnerzy a pośród nich goście zapatrzeni w swoje talerze i jakby nieobecni w swoim rozanieleniu.
To nie przesada bo lokal znany jest z obłędnie przyrządzonych owoców morza i nie tylko owoców morza, świetnego serwisu a to wszystko w znakomitym stosunku jakości do ceny.
Kelnerzy prezentują wszyscy czego chcecie spróbować, nie ma pomyłek i przypadków a kuchnia czyni z tych produktów cuda.
Nic dziwnego, że do Ramiro ustawiają się kolejki, w których na stolik można czekać ponad godzinę. Ale niech Was to nie przeraża. W Ramiro znaleźli na to sposób. Na tarasie będącym poczekalnią do Ramiro, goście mogą zamówić piwo i wino by umilić sobie okres oczekiwania. I tak jest każdego dnia.
My zrobiliśmy przegląd karty od krewetek tygrysich po muszle św. Jakuba czyli przegrzebki i langusty.
Na stole musiały pojawić się vongole na maśle z pietruszką i dużą ilością czosnku.
Za kolację dla trzech osób z winem, w tej topowej restauracji Lizbony zapłaciliśmy około 80 euro, co tylko potwierdza dobrą opinię o Ramiro, że robią dobrze i rozsądnie cenowo.
A Marisqueira do Lis
[su_gmap width=”100%” height=”360″ address=”A Marisqueira do Lis, Lisboa” zoom=”17″]
Dosłownie 250 metrów w górę ulicy Reis znajduje się restauracja, która jakością jest w stanie dorównać Ramiro. To Marisquiera do Lis. I znowu przypadek bo zauważyliśmy ją gdy rozkręcała się wieczorem a my wracaliśmy do naszego apartamentu. Na zewnątrz nie widać kolejek jednak w środku na stolik zdarza się poczekać więc manewr z Ramiro z zamówieniem wina na poczekalnik można powtórzyć.
Tutaj próbowaliśmy percebos czyli pąkle kacznic – owoce morza nazywane też pazurami, które są dość specyficzny w smaku. Podobno najlepiej oddają smak i aromat morza i są ich kwintesencją.
A poza nimi polecamy klasycznie przyrządzane krewetki z dużą ilością czosnku na świeżym maśle a także vongole.
Tutaj też warto spróbować pysznej sałatki z ośmiornicy, która w wykonaniu kucharzy z Marisqueira jest rewelacyjna. Do picia lokalne portugalskie piwo lub oczywiste vino verde.
I na koniec taka ciekawostka. Byliśmy pierwszy raz w Lizbonie i w Portugalii. Jak widzicie kompletnie oszołomieni znakomitymi smakami. A większość napotkanych Portugalczyków i tak powtarzała – jeźdźcie do Porto – tam jest dopiero uczta. Więc wiecie już jaki jest plan na kolejne miejsce w Portugalii.
Mapa opisanych miejsc:
Polecamy też inne nasze teksty, które mogą się przydać podczas planowania podróży do Lizbony:
- Ciekawe miejsca w Lizbonie – co zobaczyć w tydzień
- TOP 10 – najbardziej instagramowe miejsca Lizbony
Przeczytałem wpisy, obejrzałem filmiki i jako lizbończyk aprobuję. Świetne materiały, które oddają ducha miasta. Dzięki!
Dzięki wielkie. Szczególnie kuchnia nam podpasowała :). Pozdrowienia
To zapraszam kolejny raz – tym razem na moelas i frango piri piri 🙂
Obiecujemy, że wrócimy. Było bardzo smacznie 🙂
[…] Kulinarny przewodnik po Lizbonie – co zjeść i jakie miejsca odwiedzić […]
[…] Kulinarnym przewodniku po Lizbonie. […]